czwartek, 26 grudnia 2013

Fotografia a wino

Niby brak punktów wspólnych a jednak. Na pewno łącznikiem między tymi dwoma zbiorami jestem ja. Zresztą tych zbiorów, w których jestem częścią wspólną jest jeszcze kilka ale dziś zajmiemy się tymi dwoma tj. fotografią i winem. Jeszcze tylko mała dygresja - nie potrzeba facetowi wiele zbiorów zainteresowań, wystarczy radość związana w wykonywanym zawodem, a nadmiar pasji wcale nie musi być dobry i nie świadczy o wartości człowieka. Dla mnie akurat idolem jest porucznik Columbo, który nic nie robił poza swoją pracą. O tym, że lubię robić zdjęcia już się przekonaliście. Część z was przekonała się też, że lubię robić wina. Zaczęło się jakieś 10-12 lat temu. Mam też taką przypadłość, że jak coś robię staram się zgłębić temat w stopniu jak największym jak tylko potrafię. Nie chcę robić wina w tzw. domowy sposób - czyli owoce + woda + cukier. Dzięki temu wino domowe kojarzy mi się z napojem nie do końca klarownym, słodkim ulepkiem z nutą posmaku octowego. Nie, tak nie chcę. Jak zatem zrobić aby było inaczej? Oczywiście czytać! Moją biblią w tym temacie jest „Domowy wyrób win” Jana Cieślaka. Jeśli ktoś chciałby spróbować zrobić sobie wino to bardzo polecam tą książkę. Od razu chciałbym powiedzieć, że dla mnie wino to nie tylko wino z winogron ale również z innych owoców. Takim docelowym winem, które chciałbym nauczyć się robić to wino wytrawne wieloowocowe. Niestety mam kłopoty z kwasowością moszczu a później również wina. Albo mi wytrawne wino wyjdzie zbyt kwaśne, albo zbyt puste. Oczywiście wino zbyt kwaśne można dosłodzić i je uratować ale już nie będzie wytrawne. Nasze owoce (w tym winogrona) mają zbyt dużo kwasów i zbyt mało cukrów aby „bez wspomagania” można było przyrządzić dobre wino. To wspomaganie to nic strasznego. To tylko cukier i drożdże winiarskie. I wiecie co jest najfajniejsze w robieniu wina? Dla mnie najlepsze jest to jak zleję winko, zabutelkuję i … dam je komuś. Nie to, żebym nie lubił pić ale jak komuś można sprezentować winko to jest super sprawa. Jest tylko z tym jeden kłopot ja chcę dawać wina dobre. Wino, które uznam za wadliwe muszę sam wypić lub wylać – co mi się kilka razy już zdarzyło. W każdym bądź razie robienie wina uczy cierpliwości, dokładności i daje w efekcie niesamowicie dużo radochy. Szkoda, że nie mam już wina z jabłek z jabłoni rosnącej w sadzie przy leśniczówce. Mówię wam palce lizać. A bohaterami dzisiejszej sesji były: 1. Wino z dzikiej róży z 2004 roku (to jasne, super klarowne) – moje najlepsze wino lecz niestety została mi tylko jedna butelka, po prostu niebo w gębie. Smak nieporównywalny z niczym innym. Jak się zamknie oczy to czuć nie tylko dziką różę ale i tą jesień, która była słoneczna, ciepła. To wino smakuje nawet moim dziewczynom, które nie cierpią alkoholu. Jak wypiję ostatnią kroplę tego wina to po prostu się popłaczę :( 2. Wino z czarnej porzeczki (to ciemne aż bordowe) - niestety tu nie doceniłem kwasów zawartych w tym owocu i jest bardzo kwaśne wino. I choć jest jeszcze pijalne zostawiam je już tylko do kupażu, 3. Wino z winogrona i jabłka z dodatkiem wina z czarnej porzeczki (to czerwone nieco jaśniejsze od wina z czarnej porzeczki) – wyszło bardzo mocne wino w granicach 17-18% alkoholu. Moim zdaniem jest trochę za mocne i nadmiar alkoholu powoduje lekki dyskomfort w smakowaniu wina, brak tu równowagi związanej z zawartością alkoholu, 4. Wino z jabłek, gruszek i głogu (to jasne lecz chowane z tyłu gdyż nie osiągnęło pełnego klaru) – wino o bardzo ciekawym smaku, półwytrawne (Balling 2), na pewno wino nie typowe. Dodatek głogu spowodował wzrost tanin w winie i przez to smak jest nieco goryczkowaty, ale za to bardzo indywidualny. Jednak z powodu braku klarowności nie nadaje się do rozdania.

9 komentarzy:

www.adambencal.com pisze...

Ja też lubię robić wina! W zamrażalniku czeka na mnie 8kg dzikiej róży z tegorocznych zbiorów, nie było jeszcze czasu żeby się za to zabrać. Na świątecznym stole goszczą czerwona porzeczka rocznik 2006 niestety ostatnia butelka, dzika róża rocznik 2008 oraz wiśnia 2007. Wesołych :)

ml pisze...

Bardzo się cieszę Adamie, że też robisz wina :) Oby się znalazła okazja aby popróbować nawzajem :)

Julia K pisze...

Mój tata robi wina od....odkąd pamiętam.
Robi z ciemnych winogron rosnących przy domu. Mają piękny kolor, są klarowne, ale jak dla mnie za słodkie. Jestem jednak wielbicielką win wytrawnych :)
A sama....sama robię tylko nalewki...pyszne :)

Anonimowy pisze...

Wiem wiem, że robisz pyszne winko i że robisz to perfekcyjnie :) Najpiękniejsze jest jednak to, że tak ochoczo je rozdajesz - dobrym jesteś człowiekiem Marku! :) Zdjęcia piękne - prawie idealnie oddają smak Twojego winka :)

ml pisze...

Julka wino wytrawne, ciężko zrobić mi się jeszcze dobrego nie udało :)
Basiu z tym dobrym człowiekiem jak zwykle przesadzasz :) bo każdy bardziej lubi dawać niż brać. To chyba leży w naturze człowieka, no może poza politykami, bo oni jedyne co lubią dawać to obietnice, nic więcej :)

Anonimowy pisze...

Trochę podobnie jak... z zakładkami :-)

Niezwykła ta Twoja pasja. I wymagająca znacznej cierpliwości. Szacunek wielki :)

ml pisze...

Zakładki, fotografia, wino, znaczki, pudełka od zapałek, nurkowanie głębinowe to wszystko to samo :)

J. pisze...

Dzień dobry :)

wino lubię, ale wzruszył mnie do łez ten ciołek
całe moje dzieciństwo łapałam i się przyjaźniłam ze stworem. To jelonkowaty, ale lubię jeszcze biegaczowate, też ładne.
Ale nazwa mniej wzruszająca :D

ml pisze...

Ciołek, to dla wiecznego przypomnienia, że nic nie wiem :)