wtorek, 25 września 2018

Yashica Electro 35 GT

Niestety utopiłem na spływie kajakowym mojego Nikona F4. Nie był drogi ale w pełni sprawny. Moja F czwóreczka :( Ale że przyroda nie znosi próżni trzeba było zakupić jakiś mały obrazek. Kupowałem oczami przyznam się. Design był prawie najważniejszy. Oprócz tego chciałem aby była preselekcja przysłony i aby nie ustawiać ręcznie czasu. W fotografii ulicznej nie zależy mi na małej głębi ostrości. Może być brzytwa od pierwszego do ostatniego planu. Budżet też miałem ograniczony bo akurat tak się ułożyło. Wybór padł na Yashicę Elektro 35. Dalmierz z migawką centralną, brakiem ustawień manualnych i tylko z priorytetem przesłony. Aparat śmieszny. Robiąc zdjęcie żadnego klapnięcia lustra, tylko cichutki pstryczek, prawie niesłyszalny. Ustawienie ostrości trochę wkurza ponieważ pierścień odległości jest bardzo blisko korpusu i trochę jest to niewygodne. Czy ten aparat zostanie moim kumplem jeszcze nie wiem. Na pierwszych dwóch zdjęciach nasza bohaterka na pozostałych jej produkcja. Od razu zastrzegam. To tylko zdjęcia sprawdzające aparat. Nic więcej. Acha film Kodak 200.

środa, 12 września 2018

Porsche 911 made in Poland

Oczywiście to tylko żarcik, tak na poważnie lubię te stare wozy, kosiarki, snopowiązałki stojące gdzieś po wsiach, często w pokrzywach. Jeszcze trochę i tego nie będzie.

piątek, 7 września 2018

Rajd leśników

Co roku organizowany jest rajd leśników. Taka towarzyska impreza wśród leśników. Co roku w innym rejonie kraju. Zjeżdża się ok. 1500-2000 ludzi. W tym roku rajd ten był na ziemi łódzkiej. jako, że kiedyś jeździłem na motorze dostałem pod opiekę grupę motocyklistów. No łatwo nie było bo mocne głowy chłopaki mają. Ale najważniejsze, że odjeżdżali zadowoleni. Mnie jako jednego z organizatorów nie pobili a nawet wyściskali na pożegnanie. Acha i tak w ogóle na spływ kajakowy nie idźcie po alkoholu i z aparatem fotograficznym. Ja popełniłem te dwa błędy i musiało sie tak skończyć, że utopiłem swoją F4. Serce mi pęka do dziś jak na nią, niesprawną już patrzę. Jeszcze kilka słów o miejscach i ludziach, które odwiedziliśmy. Zaczęliśmy od wizyty u patronki motocyklistów w Tuszynie, następnie pojechaliśmy do chyba największej dziury w ziemi jaką wykopał człowiek, czyli do kopalni odkrywkowej węgla brunatnego w Bełchatowie. Później obiadek w Ranczo nad Wartą a następnie pojechaliśmy do Wielunia, miasta zaatakowanego przez hitlerowców jako pierwszego na ziemiach polskich gdzie wysłuchaliśmy trochę historii i złożyliśmy kwiaty ofiarom tego napadu. Później już zaledwie kilku z nas dojechało do Parcic, gdzie są ruiny dworku i przepiękne platany kalifornijskie. Drugi dzień to wizyta w moim nadleśnictwie, następnie u księdza Roberta w najmniejszej parafii w Polsce czyli w Siedlątkowie i spływ kajakowy (co na kilku ostatnich zdjęciach zdecydowanie widać).A teraz dość gadania, do oglądania zapraszam