poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Mój kumpel

Dziś będzie smutny post. Jeśli nie chcesz się smucić nie czytaj. Będzie to tekst o moim serdecznym koledze. Koledze, który wczoraj zmarł na raka. Był to jeden z tych nielicznych ludzi, którzy są warci podziwiania i dzięki którym słowo "człowiek" ma jeszcze jakiekolwiek pozytywne znaczenie. Był uczciwy do bólu. Ale nie tak uczciwy, że się tym chwalił czy coś. Generalnie był małomówny. Może dlatego, że trochę niedosłyszał. Zawsze żartowaliśmy z jego ułomności. On sam się z tego śmiał i mówił, że jak żona chce od niego kasę to wtedy słuch mu się jakoś zupełnie osłabia :) Nienawidził wszelkiego oszustwa. Kiedyś zaprowadził do jednego ze zduńskowolskich mechaników poloneza do naprawy. Mechanik miał mu wymienić krzyżaki. Te krzyżaki on kupił i nowe w pudełku dał mechanikowi. Kiedy pryszedł na drugi dzień po odbiór auta wpierw zapłacił a później poprosił mechanika o latarkę i wszedł do kanału sprawdzić czy te krzyżaki zostały wymienione. Nie były. Uwierzcie mi, że tak wściekłego nie widziałem go już więcej. Nie dość, że zbluzgał mechanika to podszedł do bramy i zamknął ją na kłódkę. A z racji wykonywanego zawodu kłódkę miał taką nie do pokonania. Stop tytanu z wolframem czy coś takiego. Żadnymi obcęgami ani piłką tego dziadostwa się nie przetnie. Powiedział gościowi, że jest złodziejem i że otworzy bramę dopiero jak wymieni mu te krzyżaki. Zresztą on potrafił sam wymienić te głupie krzyżaki tylko wtedy nie miał czasu. Zresztą sam potrafił naprawić chyba każdy samochód. Te nowoczesne skomputeryzowane też. Był harcerzem z krwi i kości. Jak miał 15, 25 czy 45 lat. Wiek nie miał znaczenia. Zawsze lubił podróżować. Chociaż mu się nie przelewało, zawsze jechał gdzieś na wakacje. Typ podróżnika :) Ale nie to w nim było najlepsze. Najlepsza była w nim jego bezkompromisowość i upartość. Jak mu kierownik w robocie gadał głupoty to on mu zaraz prosto i nieprzebierając w słowach powiedział, że jest kretynem. Pewnie dlatego był w pracy szykanowany. Pewnie dlatego był pomijany już nawet nie w awansach ale i w wielu innych sprawach. Samochodu służbowego nie dostał a inni dostali. Przez rok nie podpisali z nim umowy i był bezrobotny. Na głowie miał kredyt za kupno domu, którego nie zdąłżył zresztą wyremontować. Myslę, że mógł wted przejść stresy, które później odbiły się na jego zdrowiu. Bardzo trzeźwo patrzył na świat. Na polityków klął że ho, ho. Przez cały cholerny czas choroby nie usłyszałem od niego słowa skargi. Prawie do końca myślał o zakupie przyczepy kempingowej i miał z nią poważne plany. Nigdy mnie nie okłamał, nie oszukał. Zawsze, z daleka nawet, widziałem jak mnie pozdrawia i śmieje się od ucha do ucha. Jak go widziałem to u mnie na twarzy banan pojawiał się automatycznie. I tak go zapamiętam.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Rodzinne imprezki

Imieniny, urodziny, grille bez okazji i tego typu imprezy w gronie najbliższych uwielbiam.