Dziś będzie refleksyjnie w tekście. W fotografii będzie też koszmar (przynajmniej dla mnie). Jak wracaliśmy z poprzedniego pleneru w trakcie rozmowy o fotografii Marcin rzucił sentencję, że „forma jest treścią” cytując kogoś tam. Siedząc na tylnym siedzeniu nie wszystko udaje mi się usłyszeć, więc być może nie do końca zrozumiałem, o czym była mowa (choć rozmawialiśmy o portretach) ale naszła mnie taka refleksja – „Czym dla każdego z nas jest fotografowanie dworków?” Jeździmy we czwórkę i myślę, że każdy z nas inaczej na nie patrzy. My to – architekt, historyk, informatyk i leśnik. Z pewnością ma to swoje przełożenie na punkt widzenia. I to jest właśnie najpiękniejsze. Jeden dworek a cztery zupełnie inne sposoby interpretacji. Nie będę wnikał jak chłopaki patrzą na fotografowanie dworków. Powiem jak ja to widzę. Przede wszystkim nie jest to dla mnie dokument. Nie interesuje mnie robienie zdjęć tylko po to, aby uwiecznić obiekt na zdjęciach. Chociaż też nie do końca tak jest. Czasami jak już nie mam pomysłu na zdjęcie, robię fotę (najczęściej jest to widok ogólny dworku), która ma go tylko udokumentować. Ja szukam w dworkach pewnych opowieści. Czasami można je łatwo określić. Na przykład – „najtrudniejszy pierwszy krok” albo „schody do nieba” albo „schody do nikąd”. A czasami nie da się tak tego określić jedną frazą. Jak fotografowałem okno w Bełdowie zarośnięte pajęczynami to pomyślałem „Boże te pajęczyny musiały tu rosnąć około 30-40 lat!!! Ile się w tym czasie wydarzyło. Ustrój w Polsce się zmienił, Widzew spadł do trzeciej ligi i wrócił do ekstraklasy, ja pokończyłem jakieś tam szkoły a te delikatne pajęczyny spokojnie, bez pośpiechu, systematycznie zarastały okno” . Skotniki były dla mnie taką kopalnią opowieści. Interesują mnie też dworki w okresie od ich upadku do teraz. Jak zobaczę jakiś współczesny gadżet, np. motor w piwnicy, czy ścianę wyklejoną gołymi laskami w pokoju przerobionym na miejsce schadzek to nie przepuszczę. Poza tym schody i okna to elementy bardzo metaforyczne. Z Moszczenicy lubię szczególnie zdjęcie z uciętą gwiazdą Dawida wymalowaną przez wandali i śladami po schodach. To jest to, o czym mówię. Tu historie może każdy opowiedzieć sobie swoją. Są dwa silne elementy, które jak dla mnie bardzo „gadają” na tym obrazku. Może tylko wytłumaczę się z „obciętej gwiazdy”. Dla mnie takie malunki na ścianach to szczyt głupoty, wandalizmu i niewyżycia. Nie chciałem temu nadawać jakiejś rangi jednak skoro już tam malunek się znalazł wykorzystałem go do zdjęcia. Szukając kompromisu specjalnie go uciąłem. Fajnie też jest powyobrażać sobie jak w dworkach tętniło życie w czasach ich świetności. Ale myślę, że nasz „kierownik ;))” ma tu dużo większe pole do popisu niż ja. Wracając do początkowej sentencji. Czy forma jest treścią? Cholera wie. Na pewno jest ważna. Może nawet najważniejsza. Ja jednak chciałbym odgraniczyć te dwa pojęcia. Dla mnie nigdy fotografia nie sprowadzała się tylko do formy. Być może to błąd. Być może. Ale dla mnie fotografia bez treści to puste słowo. Chociaż z drugiej strony ciągle brzmią mi w uszach słowa Jerzego Stuhra, że sztuka to forma! W muzyce główną rolę spełnia melodia. Ale wyobraź sobie „Niech żyje bal” bez słów Agnieszki Osieckiej czy „Chcemy być sobą” Perfectu z innymi słowami. Zresztą forma jest łatwa do zdefiniowania. W fotografii są to plamy, kreski, odcienie, kolory i wszystko to, co składa się na obraz w muzyce to nutki i ich układ. Ale co jest treścią? To, co sobie wyobrażamy oglądając zdjęcie jest treścią? Czy to, co chcemy przekazać robiąc zdjęcie? A może to, o czym mówi fotografia dokumentalna? Na całe to zagadnienie mam jasną i prostą odpowiedź. NIE WIEM. Po prostu jest to dla mnie zbyt skomplikowane.
Niestety ze Srebrnej i Sławęcina zdjęcia zostały skopane przez mojego najdroższego i najulubieńszego Sixa. Chyba wezmę z nim rozwód.
Sławęcin
Srebrna
3 komentarze:
kurde 1 mnie rozwala.... kurde denerwuje mnie ten Twój najdrozszy na świecie Psix. Szkoda tych zdjeć bo kadrowo, kompozycyjnie mnie rowalają. Niniejszym jako kierownik nakazuję powrót w tamte strony. Mi się wydaje że w Sławęcinie w aleji grabowej została czesć mojej duszy muszę po nią wrócić.... myśle o niej codziennie kurde ze mna nie jest tak wszytko ok....
Świetny, tekst... Jak zwykle świetne zdjęcia. Myślę, że większość Twoich zdjęć o czymś mówi... jest w nich iskra i opowieść. Ostatnio np. bardzo spodobały mi się Twoje zdjęcia właśnie z Moszczenicy. Zacząłem dostrzegać drugie dno i z wrażenia pozwoliłem sobie zrobić małą analizę tych, które mi się najbardziej spodobały (niestety zdaje się, że ten post gdzieś przepadł). Robisz duże postępy. Z każdym plenerem jest coraz lepiej. Ze Sławęcina najbardziej podobają mi się 1 (za pomysł i kompozycję i historię), 2 - (za kompozycję i klimat). Ze Srebrnej - 3 (za świetny pomysł, kompozycję i za historię). Musisz pozbyć się koniecznie sixa. Szkoda tak dobrych zdjęć. Widzę, że ja jeszcze wiele się muszę nauczyć. Na razie doszedłem do wniosku, że bardziej interesuje mnie kompozycja zdjęcia jako taka. Jako zbiór płaskich elementów tworzących jakiś układ (zapewne zmęczony codziennym obcowaniem z architekturą przestałem widzieć budynki ;)). Ogólnie rzecz ujmując poruszyłeś bardzo interesujący temat, który nadaje się do przedyskutowania przy piwie...
wypasione są te fotki. z klimatem.
Prześlij komentarz